#17 "Siedem cudów" A.Przybyłek


  „Ludzie, gdy myślą o cudach, zawsze spodziewają się fajerwerków. Spektakularnych wydarzeń na miarę znaków na niebie albo trzęsienia ziemi. Zapominają, że cuda wcale nie muszą być takie.”.

 
O najnowszej powieści Agaty Przybyłek nie trzeba dużo pisać – jeżeli chcecie wiedzieć mniej więcej, czego dotyczy, powinien Wam wystarczyć powyższy cytat. Jak wiecie, jestem fanką bożonarodzeniowych powieści i czytam je w tym okresie nałogowo. Mam więc spore porównanie i mogę Wam od razu powiedzieć, że „Siedem cudów” jest w tym roku na podium razem z „Aniołem na śniegu”. Nie wybiorę, która jest lepsza, obie są inne i obie są cudowne.

 

Bohaterów powieści poznajemy tydzień przed świętami. Jest ich kilku, a każdy z nich ma do rozwiązania jakiś problem. Monika, która dorabia jako hostessa w drogerii, spotyka swojego byłego chłopaka, Ksawerego. Ich uczucie nie do końca wygasło, więc myślami wracają cały czas do siebie. Maciek chce się oświadczyć swojej dziewczynie w dzień jej urodzin, jednak myli datę z dniem urodzin jego byłej! Tata Maćka traci pracę, ale nikomu nie chce się do tego przyznać, więc daleko mu do przedświątecznej gorączki- do gorączki może i blisko, ale tylko tej ze stresu. Jest jeszcze koleżanka ze studiów Ksawerego, którą zostawił chłopak – z brzuszkiem, w ciąży. Nie chcę przytaczać Wam ani skracać książki, więc na tym musimy poprzestać. J

 


Klimat książki uwiódł mnie od pierwszych stron, naprawdę. Z jednej strony uczestniczymy wtedy w świątecznym szaleństwie, szukamy z bohaterami prezentów w galerii handlowej, z drugiej wieczorem pieczemy pierniki i siedzimy z bliską osobą przy kubku herbaty. Było to idealnie wyważone. Każdy przecież lubi trochę poszaleć na świątecznych zakupach, gdy z głośników sączy się „Kto wie, czy za rogiem nie stoją Anioł z Bogiem?” czy „Last Christmas”. No dobra, nie każdy to lubi, ale ktoś kto czyta świąteczne książki zakładam, że jednak tak. J Fabuła książki nie jest infantylna, nie jest słodkim pitu-pitu. Nie jest też dramatem, który rozgrywa się w domach zwykłych ludzi tuż przed świętami  - osobiście nie lubię czytać takich dołujących pozycji. „Siedem cudów” to idealna mieszanka ważnych tematów wraz z czystym, przedświątecznym szaleństwem. Dla mnie jest idealna. I powiem Wam więcej – osobiście uważam, że mógłby na jej podstawie powstać lekki, świąteczny film. Na pewno bym obejrzała. J

 

 


 
 
 
Dla mnie idealna świąteczna pozycja. Polecam gorąco! A jeżeli macie w domu zapalonego czytelnika, który nie ma jeszcze „Siedmiu cudów” – biegnijcie do księgarni, bo zapewniam, że każdy ucieszyłby się, gdyby znalazł takie cudo pod choinką. J A do Autorki na pewno będę wracać, bo skradła moje serce już drugi raz. J

 

Moja ocena: 5/5.


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.  



 

Komentarze

Popularne posty