#18 "Zawsze przy tobie" K.A. Linde
Osoby, które są tu ze mną dłużej niż trzy miesiące wiedzą,
że gustuję przede wszystkim w krwawych kryminałach i mocnych thrilleracfh.
Ktoś, kto jest tu ze mną dwa miesiące i krócej czyta ostatnio tylko i wyłącznie
moje opinie o świątecznych i obyczajowych książkach, ale właśnie w
przedświątecznym okresie muszę od morderstw odpocząć. W ten właśnie sposób w
moje ręce trafiła książka „Zawsze przy tobie” od Wydawnictwa Burda Media.
Kilka razy w roku zdarza mi się nabrać ochoty na przeczytanie książki o złamanym sercu,
nieszczęśliwej miłości i innych obyczajowych perypetiach. Kobieta zmienną jest, więc i na to czasem mi
się zbiera. Zatem gdy dostałam propozycję przeczytania tej książki, od razu się
zgodziłam. Młoda kobieta, matka, która
straciła męża i stara się układać życie na nowo. Już samo to zdanie może
przytłoczyć. Książka należy do serii „Mister Wright” – jest piątym tomem.
Przyznaję, że nie wiedziałam o tym i gdybym wiedziała, pewnie miałabym obawy,
czy się odnajdę w lekturze. I dobrze, że nie wiedziałam, bo w ani jednym
momencie nie było nawiązania do poprzednich części, których nieznajomość
skutkowałaby zagubieniem się w historii. Jest to odrębna część, a jedyne co łączy
ją z poprzednimi tomami to więzy krwi między bohaterami.
Jak na gatunek, który czytam dość rzadko, czytało się dobrze
i potrafiłam wczuć się w sytuację Sutton, która straciła bardzo młodo męża – tu
brawa dla autorki, bo zdecydowanie potrafiłam poczuć jej wewnętrzny konflikt.
Większość z nas potrafi zrozumieć, że wdowa przed 30-stką powinna ułożyć sobie jeszcze
życie, ale znajdą się też tacy, którzy będą to negować i sądzić wręcz
odwrotnie. Każdy ma oczywiście do tego prawo, jednak nie jest ważne, co myślą
inni. Ta książka w głównej mierze skupia się na Sutton i na jej uczuciach.
Kochała męża, tęskni za nim i pamięta. Ale z drugiej strony jest młodą kobietą,
która poza synem potrzebuje w swoim życiu wsparcia i miłości mężczyzny. I oto
pojawia się David Calloway, gotów dać jej wszystko, czego potrzebuje. Ale ma
jeden defekt – nie jest mężem Sutton, Maverickiem, i nigdy nim nie będzie. Dodatkowo skrywa pewien sekret. Czy
kobieta poradzi sobie z osądami osób, które nadal opłakują Mavericka? Czy
zawalczy o szczęście swoje i syna i postawi na miłość?
Czytało mi się bardzo przyjemnie i byłam ciekawa, jak
skończą się losy Sutton. Ostatecznie trop obrałam dobry i zakończenie
przewidziałam, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Chwilami przeszkadzało mi tylko
zbytnie zaangażowanie Davida i nadmierne niezdecydowanie Sutton. Trochę było
tego za dużo. Na wolny wieczór polecam. Jednak łamaczem serc pozostaje
niezawodna Colleen Hoover i nie ma sobie w tym gatunku równych.
Moja ocena 3,5 / 5.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Burda Media.
Komentarze
Prześlij komentarz