#78 "Troskliwa" Stephanie Wrobel - PRZEDPREMIEROWO!


W dobie pandemii, która ogarnęła cały świat, rynek wydawniczy w Polsce przez moment wstrzymał premiery pewnych pozycji i przełożył je w czasie. W lipcu zatem wydanych zostało tyle ciekawych pozycji, że Czytelnicy mają w czym wybierać 😊 Tym razem pod lupę wezmę „Troskliwą”, czyli debiut powieściowy amerykańskiej pisarki, Stephanie Wrobel.

Rose Gold przez osiemnaście lat swojego życia myślała, że jest nieuleczalnie chora. Poruszała się na wózku, była karmiona przez rurkę i cierpiała w samotności, z dala od rówieśników.
U progu pełnoletności dziewczyna odkryła szokującą prawdę: do choroby doprowadzała ją jej

ukochana mama Patty, której tak ufała. Kiedy okrutny proceder wyszedł na jaw i Patty trafiła do więzienia, Rose zaczęła układać sobie życie.
Gdy Patty wyszła na wolność, ogromnie się zdziwiła, że córka przyjęła ją pod swój dach. Zamieszkały razem z malutkim Adamem, synem Rose. Wszystko wskazywało na to, że obie starają się znowu być rodziną. Napięcie między nimi jednak z dnia na dzień rosło…

Dla kogo:
Nie polecałabym osobom, które rozpoczynają swoją przygodę z thrillerami – myślę, że jest wiele innych pozycji tego typu, od których można zacząć swoją przygodę. Dla osób, które dłużej interesują się tym gatunkiem – może to być całkiem, całkiem przerywnik.

Bohaterowie:
Rose Gold – dziewczyna, która przez osiemnaście lat była podtruwana przez własną matkę. Gdy się zorientowała- praktycznie sama wsadziła ją do więzienia na długie pięć lat.
Patty – matka Rose Gold. Po wyjściu z więzienia ma nadzieję na nawiązanie dobrych i zażyłych relacji z córką.

Co sądzę…
Miałam ogromne oczekiwania co do tej pozycji, naprawdę ogromne. Jednak historia Rose Gold nie porwała mnie tak bardzo jak na to liczyłam. 
Nie myślałam o niej w każdej wolnej chwili, nie analizowałam po zamknięciu książki – ot, w momencie czytania zatapiałam się w tej historii, ale po przeczytaniu kilkudziesięciu stron – zamykałam swój egzemplarz i do następnego razu o niej nie myślałam. Z czego to wynika? Po pierwsze – historia była dość monotonna i okropnie przewidywalna. Niby coś tam się w niej działo, ale ciągnęło się i było powolne. Zabrakło mi jakiegoś pierdol*ięcia, że tak to ujmę. Praktycznie od początku książki podejrzewałam, jaki może być jej finał i, cóż, nie pomyliłam się- choć nie ukrywam, że do ostatnich stron liczyłam, że Autorka mnie jednak zaskoczy i opadnie mi kopara. Niestety. Drugim minusem- choć jestem świadoma, że dla kogoś może to być właśnie plus- były główne bohaterki. Dawno nie żywiłam do jakichkolwiek postaci takiej niechęci jak do Rose Gold i jej matki. Drażniły mnie obie niemiłosiernie i nie polubiłabym się z żadną z nich w życiu prywatnym. Ale, tak jak mówię, może komuś z Was ich kreacja przypadnie do gustu. Przejdźmy natomiast do plusów. Wrobel ciekawie ukazała jak popaprane i niezdrowe mogą być relacje matki i dziecka, warstwa psychologiczna fajnie tutaj zagrała. Czy zawsze musi to być czysta, zdrowa miłość? Jak widać nie. Czy zawsze można wybaczyć przewinienia dziecka czy rodzica, większe czy mniejsze? Przekonajcie się sami. Dla mnie dość średni dramat psychologiczny i, niestety, rozczarowanie.

Tytuł: „Troskliwa”
Autor: Stephanie Wrobel
Wydawnictwo: Otwarte
Premiera: 29.07.2020
Moja ocena: 3/5

Za możliwość przeczytania przedpremierowo dziękuję Wydawnictwu Otwarte:





Komentarze

Popularne posty