#37 "Skradzione dziecko" Sanjida Kay PRZEDPREMIEROWO!


„Skradzione dziecko” kupiło mnie już na wstępie, gdy tylko zobaczyłam według mnie prostą, ale piękną okładkę. Sanjida Kay była mi do tej pory zupełnie nieznana, ale! Kupił mnie również blurb, więc gdy tylko dostałam propozycję współpracy przy tym tytule – bez wahania się zgodziłam!




„Zoe Morley i jej mąż Ollie po długim oczekiwaniu na dziecko zostają przybranymi rodzicami maleńkiej Evie. Ich radość nie ma granic. Po kilku latach wydarza się cud - rodzina powiększa się o kolejne dziecko, tym razem ich własne. Gdy jej brat kończy dwa latka Evie zaczyna znajdować dziwne listy i prezenty. Ich autor twierdzi, że jest jej biologicznym ojcem i nie cofnie się przed niczym, by odzyskać dziecko, które zostało mu skradzione.
Dlaczego Evie trafiła do adopcji? Czy to, co pisze nieznajomy, jest prawdą? I jak jego niespodziewane pojawienie się wpłynie na życie rodziny?”


Bardzo duży plus za nakreślenie ciekawych pod kątem psychologicznym postaci! Główne skrzypce gra tu Zoe, która adoptowała wraz z mężem córkę – całą książkę czytamy historię z jej punktu widzenia. Bodajże trzy czy czterokrotnie trafiają nam się też wstawki – listy, które tajemniczy człowiek pisze do swojej rzekomej córki, Evie. Powiem szczerze, że trochę mnie te listy niepokoiły, bałam się, co może wymyślić człowiek na tyle zdesperowany, by 
wciągać w swoje gierki dziecko. Ktoś, kto podawał się za Tatę Evie grał bezpośrednio na jej uczuciach – do tego stopnia, że gdy podrzucał jej prezenty, kartki czy listy , dziewczynka chowała je w kryjówkach przed rodzicami i chciała zachować te przedmioty wyłącznie dla siebie.

Podobało mi się nakreślenie sytuacji między Zoe a Ollim, jej mężem, który pracuje od rana do nocy i nie ma czasu dla rodziny. Wiadomo, że gdy się coś zaniedba, różne rzeczy mogą przyjść człowiekowi do głowy… Co prawda to, co tutaj się wydarzy zachowam dla siebie, ale sytuacja została przedstawiona w taki sposób, że początkowo nawet kibicowałam poczynaniom Zoe, bo było mi jej żal – w pewnej chwili tylko pomyślałam, że jest trochę naiwna. ALE! Prawdziwą robotę zrobili tu bohaterowie drugoplanowi! Cały czas podświadome czułam, że Tatą Evie jest Byłam tak ciekawa tej historii, że nie mogłam się oderwać i w każdej wolnej chwili doczytywałam. 

Dodam, że gdy już myślałam, że wszystko wiem i znam zakończenie – zostałam zaskoczona! Olbrzymie brawa za wyprowadzenie mnie w pole! Więcej zdradzać nie mogę, bo zbyt wiele rzeczy się ze sobą wiąże.

Zdecydowanie polecam tę lekturę. Nie jest to typowy thriller z mocnymi scenami, nie ma tu dynamicznej akcji, ale dla takich portretów psychologicznych i takiego rozegrania sytuacji naprawdę warto przeczytać „Skradzione dziecko”. Według mnie dobry thriller psychologiczny daje czytelnikowi wrażenie, że przedstawiona sytuacja może przytrafić się każdemu z nas – w tym wypadku tak było. Była to tak niewymuszona historia, że mogła wydarzyć się naprawdę. Polecam!


Moja ocena: 4+/5
Tytuł: „Skradzione dziecko”
Autor: Sanjida Kay
Stron: 348
Wydawnictwo: W.A.B.
Premiera: 24.04.2019

Za możliwość przeczytania książki przedpremierowo dziękuję Wydawnictwu W.A.B.:





Komentarze

Popularne posty