#170 "Tam, gdzie las spotyka się z niebem" Glendy Vanderah

Rzadko sięgam po pozycje, które zapowiadają się na fantastyczne. Tym razem jednak książka przyciągała mnie tak bardzo, że nie było innej możliwości. Musiałam ją przeczytać.

 

Tytuł: „Tam, gdzie las spotyka się z niebem”

Autor: Glendy Vanderah

Wydawnictwo: Muza

Premiera: 23.03.2022

 

Po stracie matki i walce z rakiem piersi Joanna wraca do przerwanych studiów i badań nad ptakami. Chce udowodnić światu, że ostatnie trudne przejścia jej nie złamały. Pewnego wieczoru jej rutynę i oswojoną samotność zakłóca tajemnicza dziewczynka. Pojawia się przed jej domem w spodniach od piżamy, bosa i posiniaczona. Ma na imię Ursa. Jak mówi, przybyła z gwiazd, by zrozumieć ludzi i ujrzeć na Ziemi pięć cudów. Joanna pozwala jej zostać, ale tylko do czasu, aż odkryje, kim naprawdę jest mała kosmitka. Nie wierzy przecież w cuda. W rozwikłaniu zagadki pomaga jej Gabriel, młody sąsiad odludek. Im więcej czasu oboje spędzają z uroczą dziewczynką, tym więcej mają pytań. Jak to możliwe, że Ursa nie tylko umie czytać, ale też rozumie Szekspira? Dlaczego w jej obecności przytrafiają im się różne dobre rzeczy? I dlaczego Jo i Gabe przestają w końcu sprawdzać w internecie strony z danymi zaginionych dzieci? Chociaż nawiązała się między nimi głęboka więź, cała trójka wie, że zbliża się czas trudnych decyzji. Kiedy nieubłaganie nadchodzi koniec lata, a Ursa jest już bliska ujrzenia piątego cudu, jej przeszłość ich dogania.

 

Co sądzę?

Dawno nie czytałam nic tak pięknego i magicznego jednocześnie. Ostatnia książka, która podziałała na mnie w podobny sposób to chyba „Księgi zapomnianych żyć”, które czytałam kilka lat temu. Nie bardzo potrafię wytłumaczyć, w jaki sposób to się stało, ale wiedziałam, że historia Jo i małej Ursy stanie się dla mnie tak ważna. Naprawdę, czułam to.


Po pierwsze chciałam Was prosić o jedno – nie wychodźcie z założenia, że jeśli pojawia się w blurbie słowo „kosmitka” czy „przybyła z gwiazd” darujecie sobie tę pozycję tylko dlatego, że przecież nie czytacie fantastyki. Dajcie jej szansę, a sami zrozumiecie, co miałam na myśli. Też z reguły rzadko sięgam po takie pozycje, ale jeśli znałabym więcej tytułów podobnych do tego – na pewno częściej bym je czytała. To był dla mnie cudowny czas już od pierwszych stron. Usiadłam pod kocem z gorącą herbatą, a historia Jo i Ursy pochłonęła mnie na tyle, że… przeczytałam na posiedzeniu niemalże pół książki.

„Tam, gdzie las spotyka się z niebem” spadło mi jak z… nieba. Tak niespodziewanie, jak Ursa pojawiła się u Jo. Dzięki tej pozycji zwolniłam. Chłonęłam ją strona po stronie i nie chciałam kończyć, bo robiła mi bardzo dobrze na głowę. Z jednej strony mnie odprężała, z drugiej? Przypomniała o kilku kwestiach. O tym, że trzeba doceniać najmniejsze drobnostki. By otaczać się tylko dobrymi ludźmi. Uświadomiła mi, jak mam dobrze. Mimo to nie jest to lekka, zabawna historia. To historia zarówno o miłości, jak i cierpieniu. O przyjaźni, jak i samotności. O życiu i śmierci.

Historia napisana przez Glendy Vanderah jest piękna i polecę ją każdemu. Z jednej strony jest skierowana do starszych odbiorców, z drugiej – napisana chwilami dość… prosto. Wiecie, jakbyście czytali uroczą bajkę. Absolutnie mi to nie przeszkadzało, dla mnie zgrało się to idealnie. Jeśli potrzebujecie odetchnąć i szukacie pozycji, która Wam w tym pomoże – sięgnijcie po historię Ursy. Dla mnie to historia idealna i na pewno zapamiętam ją na długo.

 

Ściskam, Pamela

Polish.bookstore

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Popularne posty