#16 "Anioł na śniegu" Joanna Szarańska



„Cztery płatki śniegu”, czyli mój zeszłoroczny świąteczny hit autorstwa Joanny Szarańskiej polecam przy każdej możliwej okazji – nieprzesłodzona, ale urocza, o ludzkich problemach, ale z humorem. W tej pozycji było wszystko, czego oczekiwałam od świątecznej pozycji. Gdy w tym roku  Wydawnictwo Czwarta Strona wydało kontynuację, czyli „Anioła na śniegu” , szczerze nie mogłam się doczekać lektury. Tym większa była dla mnie przyjemność, gdy dostałam paczkę-niespodziankę od Wydawnictwa, w której znajdowały się ich wszystkie świąteczne premiery, w tym TA. Ale nie sięgnęłam po nią jako po pierwszą- z prostego powodu. Wiedziałam, że jej klimat będzie prawdziwie świąteczny i chciałam zostawić sobie te przyjemność na później.




Wracamy więc do Kalwarii, do bloku przy ulicy Weissa. Jest kilka dni przed świętami, sąsiedzi – zjednoczeni po zeszłorocznych świątecznych przebojach – znów wpadają w świąteczną gorączkę. I znów głowy każdego zaprzątnie nie tylko przygotowanie do Wigilii, ale również zmartwienia, a każdy ma jakieś, jedni większe, inni mniejsze.

Anna uwolniła się w zeszłe święta od męża Waldemara, większego sknery niż sam Ebenezer Scrooge. Wyliczał jej pieniądze na zakupy, papier toaletowy musiał być najtańszy, mleczko cytrynowe musiały zastąpić cytryny z przeceny. I do tego wszystkiego ze swojego skąpstwa przerażała go wizja założenia rodziny, której Ania już pragnęła. I tak Waldemar wyjechał za granicę, za chlebem, a jego jeszcze-żona odżyła. Ale… niespodzianka. Waldi wraca!

U Fijusów rok temu przedświąteczny czas przejęły świerszczyki. Nie zdradzę szczegółów, bo może ktoś z Was nie czytał jeszcze pierwszej części, w każdym razie niewypowiedziane na głos myśli i niewinne wbrew pozorom tajemnice sprawiły, że Zuza i Kajtek trochę najedli się stresu. Niestety nie wyciągnęli żadnych wniosków i w tym roku Kajtek również skrywa sekret…




Monika Kwiatek znów dzielnie znosi trudy związane ze swoją teściową, Mamą Kwiatek, która zaplanowała dla jej rodziny zupełnie inną Wigilię niż planowała jej synowa. Ale, ale… Mama Kwiatek tak łatwo nie odpuści!

I Pani Michalska, która przypomina mi jedną sąsiadkę z mojego rodzinnego domu – niby oschła i ciut przerażająca, w gruncie rzeczy kobieta o wielkim sercu, ze skrywaną głęboko w nim tajemnicą, która każdemu chciałaby pomóc.


Jak można się było spodziewać Joanna Szarańska nie zawiodła mnie ani trochę! Znów napisała cudowną powieść, która wzbudziła we mnie same pozytywne uczucia. Wspaniale było usiąść na kanapie, pod ulubionym kocem, z kubkiem gorącej herbaty i poczuć, jakby wracało się do starych znajomych, z którymi spędziło się ostatnie Święta. Naprawdę byłam ogromnie szczęśliwa, że mogłam poznać dalsze losy ulubionych bohaterów, którzy nakreśleni są przez Autorkę w taki sposób, że po prostu nie ma możliwości, by ich nie polubić – wydają się tak prawdziwi, że można by pomyśleć, że to o naszym sąsiedzie zza ściany. Książka ma w sobie tyle ciepła, ile może mieć w sobie tylko okres przed Bożym Narodzeniem.

 I uwielbiam to, z jakim humorem i dowcipem Autorka potrafi opowiadać o przyziemnych, jednak dla bohaterów istotnych problemach. Nie jest takim „pitu-pitu” o ubieraniu choinki i pieczeniu makowca, nie ma typowego szczęśliwego happy-endu dla każdego. Jednak w Święta zdarzają się cuda, które nie muszą objawić się fajerwerkami. Mogą zatlić się tylko na chwilę jak zimne ognie, jednak my będziemy wiedzieć, że to właśnie nasz mały cud. Świąteczny cud.

Polecam każdemu, jednak warto sięgnąć najpierw po pierwszą część, żeby wiedzieć co i jak. J

Moja ocena 5/5.


Za egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona:






Komentarze

Popularne posty