#23 "Bezbronne" Taylor Adams - PRZEDPREMIEROWO!
Są książki, które zbierają recenzje tak skrajne, że wydaje
się to nieprawdopodobne. Jedni uważają je za genialne pozycje, inni za gnioty i
marnowanie czasu. Tak było w przypadku „W żywe oczy” i „Lokatorki” J.P.Delaney. 13.02 premierę ma kolejna książka, która
wzbudza wiele kontrowersji, również wydana przez Wydawnictwo Otwarte –
„Bezbronne” Taylora Adamsa. Czy warto przeczytać? Zapraszam!
Należę do osób, które uważają, że trzeba sięgać po to, co
kontrowersyjne, by wyrobić własną opinię. Przyznaję się bez bicia, że z tego
powodu przeczytałam kilka lat temu „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Lubię wiedzieć w czym rzecz, gdy książka lub
film są przez jednych wychwalane, by w tym samym momencie ktoś odradzał i
przekonywał, by nie czytać, bo to nic nie warta pisanina. Jestem również
zdania, że o gustach się nie dyskutuje – jednym Grey się podobał, innym nie, bo
każdy w danym momencie potrzebuje innego gatunku. Tak samo jest również z „Bezbronnymi”. Jasne,
możliwe, że według kogoś są tam jakieś nielogiczne momenty, ale szczerze?
Jeżeli były- to niespecjalnie zwróciłam na nie uwagę. Czytam dla przyjemności,
a nie dla frustracji, że autor coś pochrzanił. Po co się nakręcać, nawet jeśli?
Odludzie. Śnieżyca.
Mała dziewczynka uwięziona w aucie. Znikąd pomocy. Co byś zrobiła?
Darby jechała z
uniwersytetu do domu, gdy rozszalała się burza śnieżna i uwięziła ją na
odludziu. Najbliższą noc dziewczyna będzie musiała spędzić na postoju przy
autostradzie z czterema obcymi osobami i bez zasięgu. Gdy rozgląda się po
parkingu, przypadkowo odkrywa, że w jednym z aut uwięzione jest małe dziecko...
Kto z przebywających
na postoju jest porywaczem? Kim jest uwięziona dziewczynka? Jak można jej
pomóc?
Po opisie Wydawcy wiedziałam, że to coś dla mnie. Thrillery,
w których główny bohater musi stawić czoło wrogowi twarzą w twarz, odizolowany
od reszty ludzi i zdany wyłącznie na siebie, mają wyjątkowy klimat. Duszny,
mroczny, gdzie włos na karku się jeży. Bo skoro krąg zainteresowanych jest dość
wąski, a wiadomo, że ktoś jest groźnym przestępcą – trzeba wyeliminować tych,
którzy nie pasują, by wiedzieć, kto jest przeciwnikiem, a to może okazać się
trudne... W tym wypadku Darby musiała wytypować, kto z czterech nieznajomych
uprowadził małą dziewczynkę i podjąć decyzję, w jaki sposób uwolnić dziecko.
„Bezbronne” mnie pochłonęły. Od pierwszych do ostatnich
stron napięcie było wyraźnie wyczuwalne. Raz bardziej, by trochę zwolnić i dać
nam odetchnąć, po to, by znów wywinąć czytelnikowi kolejny numer z zaskoczenia.
Duszna atmosfera budziła we mnie prawdziwy niepokój do tego stopnia, że źle
czytało mi się, gdy obok nikogo nie było, gdy Narzeczony spał. I co najważniejsze?
Tempo akcji. Gdy tylko myślałam, że znam
rozwiązanie historii – pudło, bo autor
zaserwował mi inne wytłumaczenie, które idealnie wyjaśniało konkretną sytuację.
Jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, która wydarzyła się na postoju
Wanapani. Stresowałam się wraz z Darby,
gdy prowadziła swoisty wewnętrzny monolog analizując każdego z towarzyszy i
próbując wymyślić plan ratunkowy dla małej Jay – a jeżeli Autor potrafi wpłynąć
na emocje czytelnika to znaczy, że odwalił kawał dobrej roboty.
Nie rozumiem negatywnych zarzutów, które można znaleźć w
sieci na temat „Bezbronnych” i nie zamierzam ich rozstrząsać, bo każdy lubi co
innego. Osobiście uważam, że to kawał dobrego thrillera. Na szczęście więcej
jest zwolenników tej pozycji, więc mam nadzieję, że gdyby ktoś się zastanawiał
czy warto przeczytać tę pozycję przekona Was wpis mój lub innych blogerów. A ja
sugeruję w wypadku tak kontrowersyjnych pozycji bez zastanowienia złapać za
swój egzemplarz i przekonać się samemu. Polecam!
Za możliwość przeczytania przedpremierowo dziękuję
Wydawnictwu Otwarte:
Komentarze
Prześlij komentarz