#135 "Złe uczynki" Lucinda Berry

Przedstawiam Wam historię, która zaangażowała mnie tak bardzo, jakby jej wydarzenia dotyczyły mnie bezpośrednio. Mam ciarki na samo jej wspomnienie…


Tytuł: „Złe uczynki”

Autor:  Lucinda Berry

Wydawnictwo: Filia Mroczna Strona

Premiera:  15.09.2021


Uważaj, co publikujesz w sieci. Twój kolejny post może go zaprowadzić prosto do ciebie…

Giną młode kobiety. Morderca namierza je, śledząc ich profile w mediach społecznościowych. Spośród wielu uprowadzonych, tylko Sarah i Elli mają tyle szczęścia, że udaje im się ujść z życiem.

Po ucieczce, obie trafiają do szpitala. Agenci FBI, zrobią wszystko, by znaleźć tego zwyrodnialca. Kobiety są kluczem do ich śledztwa, ale Sarah coś ukrywa.

Już wkrótce Ella przekona się, że jej koszmar jeszcze się nie skończył.


Co sądzę…

Bardzo się cieszę, że potrafię już dokonywać wstępnej selekcji, jeśli chodzi o czytane przeze mnie książki. Wiem, co ma szansę mi się spodobać, a co absolutnie nie i… sprawdza się! Ostatnio nie marnuje czasu na miernoty i mam nosa do dobrych pozycji. „Złe uczynki” to jedna z nich. Pomijając fakt, że sam blurb niesamowicie intryguje, to jest w nim zawarta pewna obietnica. Obietnica naprawdę dobrej, a jednocześnie ciężkiej historii. 


Mieliście kiedyś tak, że odczuwaliście ból bohatera konkretnej powieści? Przyjęliście wszystkie jego emocje, potrafiliście postawić się w jego sytuacji jakbyście sami byli w jego położeniu? Nie zdarza mi się to często, ale się zdarza. Również w przypadku „Złych uczynków”. To tak paskudna historia, że zło, które wylewa się z kartek, jest wręcz namacalne… Najgorsze, że takie historie dzieją się naprawdę, i to częściej niż możemy o tym usłyszeć. Młode kobiety, dziewczynki, są uprowadzane i wykorzystywane, niekiedy latami. Najczęściej znamy takie historie od zewnątrz – poszukiwania, poszlaki, podejrzani. Czasem zaginione się odnajdują, innym razem przepadają bez śladu na zawsze. Tutaj mamy odwrotną sytuację. Jesteśmy w położeniu uprowadzonych. Zamknięte w okropnym miejscu bez wyjścia, z innymi przetrzymywanymi, wiedząc, że były tu wcześniej dziewczyny, które nagle zniknęły. Po prostu. Co nas czeka? Kim jest ten miły mężczyzna z ulicy, który zapakował nas siłą do auta i gdzieś wywiózł? Co nastąpi, gdy w końcu sobie o nas przypomni i zawoła do siebie, na piętro? Jakie odciśnie na nas piętno? 

Byłam przerażona podczas lektury, a jednocześnie nie mogłam się oderwać. Historia Elli sprawiła, że naprawdę czułam jej ból, nawet fizyczny – zwłaszcza w jednej, dość znaczącej scenie. Piekło, jakiego doświadczyła ona i jej poprzedniczki to coś, czego nigdy nie powinna doświadczyć żadna kobieta. 

Lucinda Berry włożyła w tę historię dużo pracy – widać to choćby po kreacji bohaterów. Są tak realni, że chwilami miałam wrażenie, że to historia na faktach. Cieszę się, że warstwa psychologiczna została tu naprawdę ciekawie przedstawiona, nie po macoszemu. Dwie różne bohaterki, dwa różne sposoby radzenia sobie z trudną sytuacją, w której zostały postawione. Syndrom sztokholmski również został tutaj poruszony, a nie ukrywam, że bardzo intrygują mnie książki, w których możemy go znaleźć. Jedyne, co bym tutaj chętnie dodała to punkt widzenia porywacza, jednak wiem, że w tej pozycji chodziło o ofiary. Jeżeli szukacie pozycji, która pochłonie Was bez reszty, którą zapamiętacie na długo – to pozycja dla Was. Ogromnie polecam.


Ściskam, Pamela 

polish.bookstore








 

Komentarze

Popularne posty