#199 "Imię śmierci" Hanna Greń
Hanna Greń to jedna z najbardziej poczytnych polskich autorek. Bez najmniejszego problemu identyfikowałam ją z powieściami kryminalnymi, mimo braku znajomości jej książek. Jako miłośniczka kryminałów postanowiłam w końcu poznać historie spod jej pióra, sięgnęłam więc po ostatnią premierę, „Imię śmierci”.
Tytuł: „Imię śmierci”
Autor: Hanna Greń
Wydawnictwo: Czwarta Strona Kryminału
Premiera:
2022-08-24
Rok 1985. Za drzwiami domu małżeństwa Tarnawów rozgrywa
się dramat. Regularnie katowana Jolanta jest już na skraju wytrzymałości. Mąż
staje się coraz agresywniejszy, a życie Joli to pasmo bólu i upokorzenia. W
końcu kobieta decyduje się na ucieczkę. Koszmar jednak trwa. Mąż nie pozwoli na
to, by ofiara wymknęła mu się z rąk. Okaleczone zwłoki Doroty Milewskiej
znaleziono w jej własnym łóżku. Czy i w tej rodzinie szczęście było tylko
pozorne? Wiele na to wskazuje, bo małżeństwo denatki nie było udane. Mąż staje
się głównym podejrzanym o dokonanie zbrodni. W czterech ścianach więzną krzyki
ofiar, kaci przez lata pozostają bezkarni, a świadkowie odwracają wzrok. Są
jednak i tacy, którzy szukają winy w ofierze, a nie w jej kacie. Thriller Imię
śmierci to wstrząsająca historia o ludziach tkwiących w toksycznych,
niebezpiecznych relacjach i przemocy, która zatacza coraz szersze kręgi.
Co sądzę?
Hanna Greń to jedna z najbardziej poczytnych polskich
autorek. Bez najmniejszego problemu identyfikowałam ją z powieściami
kryminalnymi, mimo braku znajomości jej książek. Jako miłośniczka kryminałów
postanowiłam w końcu poznać historie spod jej pióra, sięgnęłam więc po ostatnią
premierę, „Imię śmierci”.
Akcja rozgrywa się w połowie lat osiemdziesiątych. Tematyka do łatwych nie należy i trzeba przyznać, że lektura jest mocno absorbująca. Jolanta utknęła w przemocowym związku z mężem, który jest coraz bardziej agresywny i nie poprzestaje nawet na uderzeniu w twarz. Dorotę odnaleziono zamordowaną we własnym łóżku, a główny podejrzany to... jej mąż. Kolejne wydarzenia, których będziemy świadkami to prawdziwy labirynt zależności i powiązań.
Nieczęsto sięgam po powieści osadzone w latach osiemdziesiątych-
tamte realia znacznie różnią się od tego, co jest dla nas codziennością w
obecnych czasach. Zwłaszcza, gdy mowa o działaniu wymiaru sprawiedliwości,
którego ciemne zakamarki poznacie dzięki Pani Hani Greń. Działanie policji,
techniki, które wówczas nie były rozwinięte tak bardzo jak teraz – wszystko to
utrudniało tylko odnalezienie winnego, co sprawia, że dla czytelnika lektura
jest jeszcze bardziej zagadkowa. Powiązania międzyludzkie również są tu
istotne- sami zobaczycie, jak wiele można było załatwić tylko dlatego, że się
kogoś znało. Jak wielkie piekło można zamieść pod dywan…
„Imię śmierci” czyta się świetnie, ale nie ukrywam, że
musiałam wejść w jej rytm i się na niej skupić. Wielu bohaterów i stale utrzymujące
się napięcia sprawiają, że trzeba oddać tej historii całą swoją uwagę, w innym
przypadku… będziecie musieli
przekartkować kilka stron do tyłu, bo się pogubicie. Co istotne – podobało mi
się tu połączenie wątku kryminalnego z obyczajowym. I jeden, i drugi świetnie
zarysowany i angażujący. Kreacja bohaterów również na najwyższym poziomie. Muszę
też przyznać, że mimo że jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki –
zdecydowanie jestem przekonana. Wszystko jest tu dopięte na ostatni guzik. Mam
olbrzymią nadzieję, że Pani Hanna Greń wyda kontynuację tej serii. Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz