#84 "Na zawsze, ale z przerwą" Taylor Jenkins Reid
Taylor Jenkins Reid przyzwyczaiła swoich polskich Czytelników do świetnie skonstruowanych, poruszających powieści obyczajowych. "Siedmiu mężów Evelyn Hugo" szturmem wdarło się na polski rynek wydawniczy i tym sposobem Autorka stała się tą, której nowe pozycje są ogromnie wyczekiwane.
Elsie Porter to dwudziestokilkulatka, której życie składa się z monotonii, przewidywalności i pizzy z ulubionej knajpki Georgie’s Pizza. Kiedy w deszczowy pierwszy dzień nowego roku Elsie wpada odebrać swoje zamówienie, nie spodziewa się, że to właśnie teraz, w żółtych kaloszach i z mokrymi od deszczu
włosami, pozna miłość swojego życia. Szybko staje się oczywiste, że Ben i Elsie byli sobie po prostu przeznaczeni.
włosami, pozna miłość swojego życia. Szybko staje się oczywiste, że Ben i Elsie byli sobie po prostu przeznaczeni.
Uczucie rozwija się błyskawicznie i para, którą w styczniowe popołudnie połączyło gorące uczucie, już w maju przysięga sobie miłość i wierność na zawsze. Kilka dni później mężczyzna ginie w tragicznym wypadku, a świat Elsie rozbija się na milion kawałków i wydaje się, że nic już nie zdoła go posklejać.
Dla kogo:
Niestety nie dla każdego. Trzeba wziąć pod uwagę, że nie każdy lubi dość przewidywalne, ckliwe powieści. Mimo, że historia napisana przez Jenkins Reid jest warta poznania, znacznie różni się od dwóch poprzednich, które ukazały się w Polsce. "Na zawsze, ale z przerwą" jest trzecią powieścią wydaną w Polsce, ale jednocześnie debiutem Autorki.
Co sądzę...
Muszę przyznać, że na każdą nową pozycję od Jenkins Reid czekam z niecierpliwością. Historia Evelyn Hugo zupełnie skradła moje serce, Daisy Jones również mnie poruszyła. Znacie ten moment, gdy raz na jakiś czas potrzebujecie się rozwalić emocjonalnie, płakać przy jakiejś smutnej historii? Ja czasem tak mam. Tym razem również liczyłam na ogrom emocji i morze wylanych łez przy lekturze, ale niestety - nie uroniłam ani jednej. Będąc szczerą nawet jakoś bardzo mnie nie poruszyła.
Zacznijmy od tego, że historia Elsie i Bena miała ogromny potencjał i nie mogę powiedzieć, że była zła, bo w żadnym wypadku nie zamierzam zaliczać jej do takiej kategorii. Wierzę, że są osoby, które zupełnie zakochały się w tej historii - o ile można mówić o zakochaniu się w niej w kontekście samej fabuły. Początkowo bardzo dobrze czytało mi się "Na zawsze, ale z przerwą", ale... nie czekałam jakoś specjalnie na moment w ciągu dnia, w którym będę mogła rzucić wszystko i dowiedzieć się, co dalej, niestety. A między innymi tego oczekiwałam od tej powieści - żeby zawładnęła mną tak bardzo, jak choćby "It ends with us" Colleen Hoover. Nie umiem Wam powiedzieć, z czego to wynika. Niby powinnam poczuć smutek głównej bohaterki, ale ja kompletnie nie potrafiłam się z nią w jakiś sposób utożsamić. Plus z kolei za wspomnienia dobrych czasów z Benem - te momenty czytało mi się bardzo dobrze. Podsumowując, bo za wiele nie chcę Wam narzekać - śmiało możecie sięgnąć po tę pozycję, ale powinniście wiedzieć, że jest skrajnie różna od "Siedmiu mężów Evelyn Hugo" oraz "Daisy Jones & The Six". Jako czytadło do poduszki jest w sam raz, jako emocjonująca lektura pewnie też, ale niestety nie dla mnie. :) Poprawna, ale bez szału. :)
Ściskam, Pamela
polish.bookstore
Tytuł: Na zawsze, ale z przerwą
Autor: Taylor Jenkins Reid
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Premiera: 02.09.2020
Moja ocena: 3+/5
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona:
Komentarze
Prześlij komentarz