#139 "Podrzutek" Stacey Halls

Najczęściej sięgam po książki osadzone w latach współczesnych, jednak ostatnio zdarza mi się wybierać również te osadzone w przeszłości. Tym razem dałam się porwać Stacey Halls do roku 1754.

 


Tytuł: „Podrzutek”

Autor:  Stacey Halls

Wydawnictwo: Świat Książki

Premiera:  29.09.2021

 

„Dwie kobiety, jedno dziecko i sekret, który odmieni wszystkich...

Londyn, rok 1754. Bess Bright pozostawiła swoje dziecko z nieprawego łoża w sierocińcu Foundling Hospital. Sześć lat później powraca, aby odzyskać córkę, której nigdy nie poznała. Drży na samą myśl, że mała mogła umrzeć w przytułku. Tymczasem zdumiona odkrywa, że ktoś podał się za nią i już córkę odebrał. Jej życie staje na głowie, gdy próbuje się dowiedzieć, kto zabrał jej małą dziewczynkę - i dlaczego.

Niecałą milę od ubogiego mieszkania Bess, w gregoriańskim domu na spokojnej ulicy, na skraju Londynu mieszka Aleksandra – samotna młoda wdowa. Gdy jej bliski przyjaciel – ambitny młody lekarz pracujący w sierocińcu – przekonuje ją, aby wynajęła opiekunkę dla córki, kobieta waha się. Nie chce zapraszać nikogo do swojego domu ani życia. Tymczasem przeszłość, która sprawiła, że zamknęła się przed światem, dogania ją i grozi zburzeniem ostrożnie odbudowywanego świata...”

 

Co sądzę…

Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się sięgnąć po kolejną historię, która nie jest osadzona w mojej ulubionej współczesności, a w czasach przeszłych, tym razem w XVIII wieku. Jednocześnie jest mi przykro, bo niestety nie widzę tej pozycji zbyt często w mediach społecznościowych, a szkoda, bo to naprawdę poruszająca historia. Mam nadzieję, że choć część z Was uda mi się namówić na lekturę „Podrzutka”.

Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, jednak historia nakreślona przez Stacey Halls pokazuje, że czasem jest wręcz odwrotnie- mogą odebrać. W innym przypadku Bess cały czas miałaby u swego boku córeczkę, którą niestety musiała zostawić w sierocińcu. Gdy po sześciu latach uzbierała wystarczającą sumę pieniędzy, by ją odebrać, okazuje się, że ktoś zrobił to dzień po tym, gdy ją zostawiła… sześć lat temu. Gdzie jest w takim razie dziecko?

Od początku lektury jasne jest, że Bess się nie podda i odzyska córkę. Jej motywacja wręcz się udziela,

robi wszystko, co może, by tylko znów być przy swoim dziecku. Nie jestem mamą, więc ciężko mi sobie wyobrazić emocje, które targały kobietą w momencie oddawania maleństwa do przytułku, jednak domyślam się, jak musiało to być straszne.

Cała historia nie jest może niesamowicie wymyślna, od początku do przewidzenia jest raczej dalszy jej przebieg, ale myślę, że nie jest to najważniejsze. Najważniejsze są emocje. Emocje dwóch skrajnie różnych kobiet, o innym statusie społecznym, o innych charakterach, które łączy jedno – dziecko. Olbrzymi plus za poprowadzenie fabuły dwutorowo – dzięki temu możemy poznać punkt widzenia i racje obu bohaterek – zarówno Bess jak i wytwornej Aleksandry. Każda z nich chce dla córki szczęścia, jednak obie zupełnie inaczej je postrzegają.

Wszystko spięło mi się tu w jedną spójność całość. Od przepięknej, przykuwającej wzrok okładki. Przez klimatyczne opisy osiemnastowiecznego Londynu, które bez problemu przenoszą czytelnika w tamtejsze uliczki. Aż do dającego nadzieję i ukojenie zakończenia, którego, nie będę kłamać – nie spodziewałam się. Jestem szczerze oczarowana tą historią i bardzo, bardzo Was zachęcam, by sięgnąć czasem po lekturę, która wychodzi poza Waszą strefę komfortu. Może zamiast kolejnego, współczesnego kryminału lub obyczajówki, choć raz na jakiś czas wybierzecie coś innego? Jeśli tak, sięgnijcie po „Podrzutka”. Dla mnie olbrzymie zaskoczenie. 😊

 

Ściskam, Pamela

Polish.bookstore

 

 

 

 

 

Komentarze

Popularne posty