#141 "Balwierz" Katarzyna Bonda

Są autorzy, do których twórczości mam raczej średni stosunek, mimo że są bardzo poczytni, a ich książki znajdują się na listach bestsellerów. Do tego grona zalicza się Katarzyna Bonda, której postanowiłam jednak dać ostatnią szansę.

 

Tytuł: „Balwierz”

Autor:  Katarzyna Bonda

Wydawnictwo: Muza

Premiera:  13.10.2021

 

Wraz z ostatnią kroplą, która wypłynęła z żyły dziecka, narodził się ON. Balwierz z Narwi.

Z ciała martwego Tymka upuszczono krew, w pobliżu torów snajper położył trupem księdza Donata. Kto to zrobił? Hubert Meyer szuka odpowiedzi.

Po bójce z Kołomyjskim psycholog śledczy zaszywa się w leśnej głuszy na Podlasiu, w chacie Domana w Narwi. Szuka spokoju, ale los nie da mu tej szansy. Okolicą wstrząsa właśnie seria krwawych zbrodni. W środku lasu, w kapliczce świętego Huberta – niczym złożone w ofierze – leży ciało kilkuletniego Tymka, syna miejscowej femme fatale. W tym samym czasie od strzału snajpera ginie ksiądz Donat Giza, zapalony myśliwy, prominentny członek koła łowieckiego. Potem dochodzi do kolejnych morderstw… Doświadczony profiler postanawia włączyć się w działania miejscowych śledczych. Zadanie nie jest łatwe, bo lokalna społeczność ma swoje tajemnice, mroczne sekrety, niejasne powiązania i interesy. I pilnie strzeże ich przed obcymi! Czy Meyerowi uda się rozwikłać zagadkę tajemniczych zbrodni? Kim jest morderca i co go łączy z miejscowymi notablami?

 

Co sądzę…

Do tej pory moja relacja z twórczością Bondy była średnia. Niekoniecznie lubiłam sięgać po jej powieści – przeczytałam bodajże dwie, pamiętam, że obie sporej objętości, ale nie mogę powiedzieć, żeby mi się podobały. Gdy dostałam propozycję przeczytania jej nowej pozycji, początkowo byłam średnio zainteresowana. Nie ukrywam, opis mnie zaintrygował i pomimo początkowego sceptycyzmu zdecydowałam się przeczytać „Balwierza”. Nawet nie wiecie, jak bardzo się z tego cieszę.

„Balwierz” różni się od pozostałych pozycji Bondy chociażby objętością. Nie ma 800 stron, a zaledwie 352. I może to jest w tym przypadku kluczowe- poprzednie czytane przeze mnie powieści wydawały mi się rozwleczone, nafaszerowane opisami i najzwyczajniej w świecie dłużyły mi się. Tym razem wszystko było w ciekawy sposób zrównoważone, co tylko wyszło tej historii na plus. Nie znajdziecie tutaj zbędnych opisów, a konkretną akcję. Od pierwszych do ostatnich stron tempo jest utrzymane, a fabuła zaskakuje nieustannie. Bardzo przekonała mnie aura małej społeczności, wokół której grasuje tajemniczy morderca, który… cóż, zabija raczej nietypowo – na przykład spuszczając krew z ciała dziecka.


W tej lokalnej społeczności nikt nie chce wyjść przed szereg i każdy w jakiś sposób chroni siebie i swoich najbliższych. Czasem zbyt wysokim kosztem… Ciekawie śledziło się losy mieszkańców Narwi, ale cieszę się, że nie jestem jedną z nich. Chwilami jeżył się włos od tych wszystkich matactw i powiązań. Sam Hubert Meyer to również ciekawa postać. Początkowo może nie wzbudził mojej sympatii, ale w trakcie lektury przekonywałam się do niego coraz bardziej, również ze względu na jedną relację. Przyznam też szczerze, że zakończenie zrobiło na mnie olbrzymie wrażenie i przyjęłam je bardzo emocjonalnie, co totalnie było dla mnie zaskoczeniem. Idealne domknięcie historii, choć niestety nie dla wszystkich dobre…

Jeśli lubicie Bondę – zapewne sami po „Balwierza” sięgniecie. Jeśli nie znacie lub macie do jej twórczości takie podejście jak miałam ja – dajcie jej szansę i sięgnijcie po tę pozycję. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona i nie wykluczam, że sięgnę jeszcze po jej książki. „Balwierz” to kawał dobrego kryminału, który zostanie w pamięci na długo, z całą pewnością.

 

Ściskam, Pamela

Polish.bookstore

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Popularne posty